Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/103

Ta strona została przepisana.
101
ROZDZIAŁ IV.

— Nie wiem iak on z powstańcami wychodzi, odpowiedział Henryk, ale co Sir Henryk Klinton, toby mu włosa z głowy wyrwać nie pozwolił.
— Do prawdy, zawołała Franciszka, Sir Henryk zna tak dobrze Harweya Bircha?
— Powinienby go znać, odpowiedział Henryk z uśmiechem.
— Sądziszże móy synu, zapytał Warthon, iż możemy bydź pewni że on ciebie nie zdradzi?
— Myślałem o tém wprzódy nimem mu się zwierzył, rzekł zamyślony Henryk. Powinienby zostać wierny swemu przyrzeczeniu. Zresztą własny iego interes dostateczną iest dla mnie rekoymią. Nie śmiałby on pokazać się w New-York, gdyby mnie zdradził.
— Rozumiem, rzekła Franciszka, iż Harwéy posiada wszelkie przymioty poczciwego człowieka, bo iest czułym i przywiązanym synem.