Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/111

Ta strona została przepisana.
109
ROZDZIAŁ V.

panie po schodach, oznaymuiące niemiłych gości przybycie.
Człowiek podobnéy postawy, w iakiéy nam malarze Herkulesa przedstawiają, ukazał się w sali i pozdrowił przestraszoną familię z uprzeymością, któréy po iego powierzchowności trudno się było spodziewać. Nie nosił on za sobą łokciowego arcaba ani pudrował czarnych swych włosów, chociaż to wówczas powszechnym było zwyczaiem: lecz za to ogromne wąsy, całe policzki i usta mu zasłaniały. — Siwe zaś małe iego oczy gęstemi obwiedzione brwiami, zarywały na Kafreyczyka, w spoyrzeniu iednak swoiém nie miał nic przykrego ani odrażaiącego od siebie. Głos iego był dość mocny, ale wymowa gładka, i sposób tłómaczenia się grzeczny i szczery. Franciszka na pierwszy rzut oka, poznała w nim owego Wirginczyka, którego obraz Harwey Birch w opisie swym wystawił.