Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/113

Ta strona została przepisana.
111
ROZDZIAŁ V.

— Przepraszam, rzekł Kapitan, lecz widząc piękne iego czarne włosy, brzydką rudą peruką okryte, sądziłem iż iesteś w potrzebie ciepłego głowy swéy trzymania. — Przepraszam za to posądzenie.
Pan Warthon westchnął ciężko, kobiety nie wiedząc do czego mogłyby doprowadzić podeyrzenia Officera, słowa się nie odezwały. Kapitan zaś Warthon z niechcenia dotknąwszy się swéy głowy, poznał iż z prędkości, perukę miał na wspak obróconą, i z boków równie iak czoła naturalne mu widać było włosy. Dragon spoyrzał na to poruszenie z złośliwym uśmiechem, i iakby na nie mało zważał obrócił się znowu do oyca Warthona.
— Więc tedy, rzekł do niego, proszę mi szczerze powiedzieć, czy przed kilko dniami nie przyiąłeś do siebie nieiakiego Harpera?
To zapytanie ożywiło stroskanego Warthona — Harpera! powtórzył; daruy mi Pa-