Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/115

Ta strona została przepisana.
113
ROZDZIAŁ V.

li zbliżył się do Kapitana Warthona, i uszczypliwym rzekł do niego tonem:
— Przychodzę raz ieszcze przypatrzyć się twéy peruce, i dokładnie tak kształt iéy iak robotę rozpoznać.
— Henryk tymże samym odpowiedział tonem pokazuiąc mu swoię perukę: oto proszę, rzekł, ciekawość iego łatwo zaspokoioną bydź może.
— Ubliżałbym iemu samemu, rzekł Officer z przekąsem, gdybym przeniósł perukę nad czarne iego włosy, które widać starannie musiały bydź pudrowane, nim się pod tę spustoszałą strzechę dostały. Niech mi się godzi przytém zapytać: czy ta czarna muszka, co prawe oko i część twarzy zasłania iaką wielką bliznę zakrywa?
— Jeżeli, rzekł Henryk, tak sercem przenikasz ludzi, iak wzrokiem, prawdziwie ci tego daru zazdrościć należy. I w tych słowach odlepił kawałek angielskiéy kitayki, która mu za maskę służyła.