Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/119

Ta strona została przepisana.
117
ROZDZIAŁ V.

thon, rzekł, ubolewam nad bratem twoim, każe zachować dla niego wszelkie względy iakie się domowi waszemu należą, lecz o losie iego stanowić może iedynie nasz Dowódzca Major Dunwoodi. Dunwoodi zawołała rumieniąc się Franciszka, Bogu chwała! w takim razie Henryk spokoynym zupełnie bydź może.
Lawton spojrzał na nią z zadziwieniem, i wstrząsnąwszy głową, z serca mu tego życzę, rzekł, lecz pozwolisz Pani byśmy zaczekali na dalsze rozkazy maiora.
Obawa Franciszki chociaż się o połowę zmnieyszyła, z tém wszystkiém mimowolne wzruszenia, duszę iéy dręczyły: ieżeli czasem rzuciła okiem na Officcra amerykańskiego, zaraz ie zwracała ku ziemi, i ktoby na nią patrzał z daleka, mógłby ią był posądzić, iż miała się go o cóś zapytać, lecz że do tego ośmielić się nic mogła.
Miss Peyton zbliżyła się z powagą do Lawtona, możemyż tedy, rzekła do niego,