Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/124

Ta strona została przepisana.
122
SZPIEG

— A kongres postronek na szyię, rzekł Lawton, kilka podanych sobie ciastek biorąc ze stołu.
— Ubolewam mocno, rzekł Warthon, iż ieden z moich sąsiadów, popadł w niełaskę współ-obywateli moich.
— Gdybym go był tylko znalazł u siebie, rzekł Kapitan, na pierwszym drzewie byłby mi podzwonił nogami. Ale nie uydzie on i tak rąk moich, wprzódy ieszcze nim zostanę Majorem.
Sposób tłómaczcnia się Officera Amerykańskiego wszystkim usta zamknął, i każdy osądził, iż nayrozsądniéy było nie odzywać się więcęy do niego w tym przedmiocie. Wiedzieli przytém dobrze, iż Harwey Birch od dawna był podeyrzany w Republikanckim Rządzie, iż go kilka razy zatrzymywano, więziono, i że zawsze cudownym sposobem z grożącego mu niebezpieczeństwa wychodził. Zresztą osobista nienawiść Kapitana Lawtona przeciw Kramarzowi ztąd