Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/135

Ta strona została przepisana.
133
ROZDZIAŁ VI.

go los iego nie obchodził. Reszta familii zapewniona wesołą miną Franciszki powitała go z uprzeymością, malującą wdzięczne iéy uczucia. Dunwoodi zdawał się bydź naybardziéy pomieszanym z całego towarzystwa, tą iedynie przeięty myślą, iakimby sposobem mógł pogodzić obowiązki powołania swego, z temi, które miłość na niego wkładała.
Po kilku chwilach milczenia, rozkazał dwóm szyldwachom, których roztropny Lawton przy swoim więźniu postawił, aby wyszli z pokoiu, i łagodnie rzekł do Henryka:
— Teraz zechcesz mi się przyznać Henryku, dla czego Kapitan Lawton znalazł cię tu przebranego? ale pamiętay że się pytam ciebie iako przyiaciel, i proszę żebyś mi wszystko wyznał szczerze, nic nie ukrywaiąc przedemną, i owszem zechcesz mi się zwierzyć iak chory przed Doktorem, kiedy uleczony bydź pragnie.