Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/140

Ta strona została przepisana.
138
SZPIEG

Dunwoodi przycisnął iéy rękę do swego serca i w trudném do opisania uniesieniu:
— Franciszko! zawołał, zaklinam cię, skończ twoie żądanie, gdyż życie ci tylko moie poświęcić mogę, honor móy nie samego mnie iest tylko własnością.
— Odmawiasz zatem méy ręki? rzekła z nieiaką obrazą, chociaż blade iéy lica, łono gwałtownie wzruszone, i drżące iéy lica, przekonywać zdawały się, iż rodzay ten iéy boleści z żalu iedynie pochodził.
— Odmawiam, zawołał iéy ulubiony, czyżem sam nie nalegał z proźbą i łzami o rękę twoią? mogłożby bydź bardziéy co pożądańszego dla mnie na ziemi. Ale zastanów się: czyż mogę przyiąć ią pod warunkami, które tak mnie iak brata twoiego poniżaią! wszakże nadzieia nie iest ieszcze stracona, Henryk nie tylko skazanym, ale sądzonym nawet może nie będzie. Bądź pewną; że ani starań ani proźb moich nic oszczędzę, aby go ratować, i