Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/143

Ta strona została przepisana.
141
ROZDZIAŁ VI.

tychmiast potrzebne rozkazy, z tém umiarkowaniem i przezornością, iaka tylko biegłym dowódzcom iest właściwą. Spoyrzał ieszcze na dom, który przed chwilą opuścił i w uniesieniu wyobraźni swoiéy, zdawał się widzieć postać kobiety, stoiącéy w oknie tego samego właśnie pokoiu, gdzie rozmawiał z Franciszką. Z wzniesioneini w górę rękami wzywała niby nieba opieki, i choć oddalenie nie pozwalało rozpoznać iéy rysów, nie wątpił iednak żeby to ona nie była. Wszakże mimo tak drogiego dla siebie widoku nie zapomniał o obowiązkach do powołania swego przywiązanych, i iego żołnierze znaleźli w nim ten sam zapał i odwagę, która go zawsze na polu bitwy odznaczała.
Oddział maiora Dunwoodi połączony z dowództwem Lawtona, trzysta ludzi wynosił. Ale oprócz tego rachowali oni choć w dość małéy liczbie tak nazwanych przewodników, którzy wrazie potrzeby zastę-