Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/148

Ta strona została przepisana.
146
SZPIEG

bliczna świadczyłaby przeciw niemu, i cały iego maiątek na własność narodową przeyśćby musiał. Z drugiéy znów strony zwycięztwo republikanów gotowało zgubę synowi: trudno go było ratować, prawa nadawały powagę sądowi, sąd stanowił wyrok, a wyrok nie mógłby wypaść inny tylko podług rzeczy, nie w skutkach ale pozorami potepiaiących Henryka. Smutne wprawdzie położenie, gdzie w własném sercu obieraiąc drogę, pewnego w nim stanowiska znaleźć nie można. Warthon zarówno był oycem troyga dzieci: gdyby dla ocalenia iedncgo drugie ukrzywdził, nie tylko żeby ie wyzuł z fortuny, ale co gorsza nad wszystko, niechęć rodaków swoich zostawiłby im w puściźnie, i własną niesławę imieniowi swoiemu przekazał. Sam zatem nie wiedząc do któréy strony zwrócić miał swe życzenia, na rozwiiaiące się pod bokiem iego woysk obydwóch obroty, spoglądał z tą niespokoy-