Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/15

Ta strona została przepisana.
13
ROZDZIAŁ I.

Zapewne, ze nic bardziéy nie byłoby do życzenia odpowiedział Harper, wpatruiąc się w swego gospodarza iakby go chciał w gruncie duszy iego przeniknąć.
— Nie słyszałem ieszcze, żeby iakie ważne poruszenie zaszło od czasu zbliżenia się woysk Francuzkich rzekł Warthon, wytrząsaiąc resztę popiołu z swéy fayki.
— Sądzę iż wte m nic ieszcze pewnego publiczności nie doszło, odezwał się Harper, z naywiekszą spokoynością, zakładaiąc iednę nogę na drugą.
— Mówią iednak, że wielkie przygotowania porobiono do woyny, rzekł Warthon obracaiąc się do swego gościa. —
— Czy tak mówisz? zapylał oboiętnie Harper.
— Nic bardziéy nad to naturalniejszego bydź nie może, odpowiedział Warthon, kiedy Rohambeam tak wielką siłę woyska z sobą przyprowadził. —