Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/157

Ta strona została przepisana.
155
ROZDZIAŁ VII.

wszędzie złamane zostały, i strata coraz bardziéy zwiększać się zaczęła, widząc że dalszy opór byłby niepodobnym, cofnęli się z pola, i zaięli swe stanowisko z tyłu za piechotą, która właśnie w tym momencie z gór na płaszczyznę schodziła. Pastuchy zaś rozpierzchnąwszy się gromadami, nie znaleźli się iak w Harlaem o milę od placu bitwy, gdzie iuż zupełnie bezpieczni bydź mogli. Nie ieden iednak spokoyny rolnik ucierpiał na téy ich ucieczce, bo gorsza od szarańczy, banda tych rabusiów, zabrała lub zniszczyła rąk starowniéyszych pracę.
Że utarczka ta, iakieśmy wyżéy nadmienili, miała mieysce naprzeciw domu Szarańcz, Cezar przeto skrywszy się za ścianę przez ostrożność, aby go przypadkiem kula nie drasnęła, przypatrywał się ciekawie wszystkim obydwóch woysk poruszeniom. Stoiący przy drzwiach szyldwach, który bez obawy piersi swe na niebezpie-