Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/160

Ta strona została przepisana.
158
SZPIEG

rem! do stu piorunów, czemuż lepiéy nie zgładził tego Hollendra, co na nim siedział.
Przy parkanie otaczaiącym podwórze domu, stały przywiązane konie obydwóch Dragonów. Dway z rozbitego korpusu pastuchy przelecieli w galopie około tego parkanu, zmierzaiąc ku lasowi niedaleko za domem leżącego. Skłonność do grabieży iedyną było namiętnością owéy hołoty, iakżeby więc i ci spokoynie przeiechać mogli, widząc dwa konie bez dozorcy, a nie zabrać ich z sobą? Zsiedli zatem ze swoich podiezdków, i gdy żołnierskie konie odwiązywać zaczęli, waleczny Dragon stoiący przy drzwiach na warcie, pobiegł ku nim z pistoletem w reku, grożąc śmiercią napastnikom, ieżeliby się natychmiast nie poddali. Towarzysz iego pilnuiący Henryka, wychylił się aż do połowy okna, wrzeszcząc co miał siły, różne przeklęstwa i groźby dla odstraszenia dwóch zuchwałych maruderów.