Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/161

Ta strona została przepisana.
159
ROZDZIAŁ VII.

Przyiazna to właśnie była dla Kapitana Warthona pora. Pułk iego nie był iak o milę odległości, konie zaś luźne na wszystkie strony, po górach i płaszczyźnie biegały. Porwawszy zatem za nogi swego piorunuiąccgo Argusa, oknem go zdomu wysadził. Okno choć na piérwszém piętrze nie było bardzo wysokie, a ziemia iak często się zdarza, od tyłu domu chwastami zarosła. Dragon nie skaleczył się przeto, ani omdlał po swéy niespodzianéy przeiażdce. I owszem, zerwał się prędko, pogroził Henrykowi, i pobiegł ku drzwiom chcąc powrócić do domu, ale Cezar iuż ie był na klucz zamknął, i ze swym połączył się Panem.
Podczas tego, drugi Dragon ucieraiąc się z Pastuchami wołał na gwałt swoiego kolegi, który widząc iak był przez dwóch rabusiów opadnięty, pobiegł mu na pomoc i zrównał ich sile. Pierzchnęli nakoniec włóczęgi, uprowadzaiąc z sobą iednego ko-