Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/162

Ta strona została przepisana.
160
SZPIEG

nia, lecz Dragony puścili się w pogoń za niemi, dogonili, a z zaszłéy pomiędzy niemi utarczki, szczęk broni i wzaiemne złorzeczenia, słychać tylko było w powietrzu.
— Uciekay teraz, młody Panie! zawołał Cezar, uciekay czém prędzéy!
— Zapewne, Cezarze! odpowiedział Henryk, iest to iedyny moment ucieczki. I obróciwszy się do swego oyca, który widząc nienaygrzecznieysze obeyście się syna z dozorcą swoim, przerażony i prawie odrętwiały, na stołku siedział. Kochany Oycze, uściskay za mnie me siostry, rzekł, i zeszedł ze schodów co żywo.
Jego myślą było uciekać tyłem od ogrodu: lecz widząc przy parkanie stoiącego iednego konia Dragonów, pobiegł ku niemu, odwiązał go i wsiadłszy na niego, popędził w galopie wąwozami, maiąc to na uwadze, że choć tym sposobem nierównie ialćy drogi nałoży, będzie sic mógł iednak połączyć z piechotą królewską, któ-