Jeden z nich przybył w tymże samym czasie, prowadząc dwa konie oprócz swoiego. Zostały się one po pastuchach, którzy w potyczce utracili życie lecz i towarzysz iego wkrótce umarł. Przybyły, opowiedział całe zdarzenie z Kapitanem Warthon, tłómacząc się, ze w tém nie iego była wina, gdyż zmarły Dragon więźnia pilnował w pokoiu, on zaś stał na warcie przede drzwiami, i wypełnił powinność swoią, niepozwalaiąc aby dway rabusie konie ich zabrać mieli. Lawton słuchał owego doniesienia, więcéy z litością, niż z gniewem, nad owym niebacznym postępkiem Henryka.
Dunwoodi cieszył się w duszy z uwolnienia swego przyiaciela, i tłumił w sobie wewnętrzne z téy wiadomości ukontentowanie, gdy Lawton, który przez perspektywę ciągle nieprzyiaciela obserwował, zawołał: brawo! bravissimo! John Bull wpada samo chcąc w pułapkę. —
Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/170
Ta strona została przepisana.
168
SZPIEG