Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/176

Ta strona została przepisana.
174
SZPIEG

sztą ręce, ramiona, odzienie, i twarz cała, krwią obryzgana. W ustach trzymał cygaro, a w prawéy ręce chirurgiczne narzędzie. Przy nim młody ieszcze człowiek, niosący puzderko, i kosz z lekarstwami, zdawał się bydź pomocnikiem, lub téż praktykuiącym uczniem chirurga. Trzech ochotników lekko ranionych, stało od niego o dwa kroki, i oparci na swych karabinach, przypatrywali się nieukończonéy wówczas ieszcze potyczce. Sam zaś Eskulapiusz, wpatrywał się pilnie w zabitego żołnierza Heskiego, który przed nim rozciągniony na ziemi leżał.
— Masz Pan Doktora, rzekł Sierżant do Henryka z naywiekszą flegmą, w mgnieniu oka on Panu ranę opatrzy.
I zaleciwszy trzem przewodnikom, aby iak nayściśléy pilnowali ieńca, sam pobiegł czém prędzej połączyć się z towarzyszami swemi.