Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/181

Ta strona została przepisana.
179
ROZDZIAŁ VIII.

Cezar drzwi otworzył od pokoiu, i wprowadził Kapitana Warthon otoczonego trzema ochotnikami.
— Henryk, móy syn! zawołał oyciec, wyciągaiąc swe ręce ku niemu, a nie maiąc dość siły do podniesienia się z krzesła. Ciebież to oglądam? iestżeś więźniem na nowo, życie twoie maże bydź ieszcze zagrożone?
— Szczęście sprzyiało powstańcom, odpowiedział Henryk, robiłem co mogłem dla ocalenia wolności moiéy, ale można powiedzieć, że duch buntowniczy opanował nawet same bydlęta. Koń ów, na którego wsiadłem, uniósł mnie wpośród woysk Dunwoodiego.
— Ranny! zawołały razem obydwie siostry spostrzegaiąc bandażami obwinioną iego rękę.
— Lekka to rana, rzekł Henryk, prostuiąc rękę dla lepszego ich przekonania, iż żadnego niebezpieczeństwa nie było: z tém