Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/188

Ta strona została przepisana.
186
SZPIEG

radości, które tłómaczyć się zdawał, iż w nim całą życia swoiego widział nadzieję, wzruszyło czułe z natury serce Doktora Sytgreaw, że aż musiał zdiąć okulary dla otarcia łez, które mu wzrok ciemniły.
W mgnieniu oka wziął się do opatrzenia chorego, lecz i w tym razie, nie mógł się, utrzymać od nałogowego sobie wielomówstwa.
— Kiedy rana, rzekł, od kuli ieszcze pochodzi, nie tracę ia nigdy nadziei. Kula albowiem, albo rozrywa od razu wszystkie muszkularne części, albo ich wcale nie narusza. Zupełnie co innego rana od pałasza; zwłaszcza iak żołnierze kapitana Lawtona, co rąbią bez litości; żaden z nich nie tnie żeby nie przeciął żył arterycznych, lub czaszki z głowy nie zdiął, i oczywiście takie rany uleczyć się nie dadzą, bo zawsze ranny wprzód umrze, nim chirurg przybędzie. Założę się o każde mieysce, gdzie