Burza coraz bardziéy się wzmagała, deszcz ulewny spływał potokiem po murach domu, rodząc w każdym z biesiaduiących ten rodzay ukontentowania, iaki iest właściwym człowiekowi, kiedy się widzi schronionym od niebezpieczeństwa, na które mógłby bydź wystawiony, gdy w tém usłyszano kilkakrotne do drzwi stukanie. Stary Negr pobiegł ku drzwiom, i wracaiąc oznaymił swoiemu Panu, iż drugi podróżny prosi także o gościnność przed burzą.
Zerwał się zaraz Warthon z krzesła nieco zmieszany, i ustawnie to na drzwi, to na swego gościa spoglądał. Lękał się bowiem, ażeby te drugie nawiedziny nic były piérwszych następstwem. Z tém wszystkiém w takiéy porze czasu niepodobna było odmówić przytułku podróżnemu, i z trudnością weyść mu pozwalaiąc, uyrzał go nakoniec wchodzącego przed sobą.
Ten nowo przybyły zatrzymał się przy drzwiach, i z nieiakiém zadziwieniem spo-
Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/19
Ta strona została przepisana.
17
ROZDZIAŁ I.