strzegł siedzącego przy stole Harpera. Zbliżając się zresztą do Pana Warthona, rzekł do niego, iż burza naylepiéy śmiałość iego tłómaczyć powinna: a gdy go Miss Peyton zaprosiła do stołu, zabrał mieysce, i nie zdeymuiąc z siebie wielkiego płaszcza, deszczem i kurzem nabitego, ieść zaczął z takim apetytem, iak gdyby od kilku dni głodem był wymorzony. Za każdym iednak kęsem spoglądał niespokoynie na Harpera, któren ani na moment z oka go nie spuścił, i wciąż nim tylko zaięty się zdawał. Po chwili nalał sobie wina, i z lekkkiém skinieniem głowy zwracaiąc się do tego, co go nieustannie swém spoyrzeniém mierzył, rzekł z wymuszonym uśmiechem. Piię do niego żebyśmy się lepiéy poznali, bo podobno pierwszy raz z sobą się widzimy.
— Tak mi się zdaie, odpowiedział Harper. I uradowany w duchu z téy niespodzianéy zaczepki, obrócił się do Sary Warthon, obok któréy siedział: słyszałem iż Państwo ba-
Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/20
Ta strona została przepisana.
18
SZPIEG