Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/200

Ta strona została przepisana.
198
SZPIEG

zapomnieć nie mogła, i ieżeli w przyszłości kreśliła sobie obraz swego szczęścia, Welmer iedynym zawsze był iego celem. Wprawdzie nie zaymowała ona tak mocno uczuć Pułkownika, z tém wszystkiém nie bez pewnéy przyiemności, uyrzał młodą osobę, któréy w New-York okazywał ciągłe dowody życzliwości swoiéy.
— To Pan bez wątpienia potrzebowałeś moiéy pomocy? rzekł Sytgreaw do Pułkownika wchodząc do pokoiu. Day Boże iżbyś się nigdy nie spotkał z Kapitanem Lawton, gdyż w takim razie pomoc moia byłaby iuż pewnie za późną.
— Musi tu bydź w tém iakaś pomyłka, rzekł Welmer wyniosłym tonem; Major Dunwoodi miał mnie odesłać do swego chirurga, nie zaś do staréy baby, którą widzę przed sobą.
— To Doktór Sytgreaw! rzekł Kapitan, parskaiąc od śmiechu: mnóstwo zatrudnień,