Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/207

Ta strona została przepisana.
205
ROZDZIAŁ IX.

— Tak, tak, rozumiem cię, zawsze się ciebie iakieś żarciki trzymaią, lecz bynaymniéy o nic się nie gniewam. Zapewne, że dzień dzisieyszy mógłby bydź szczęśliwszym dla mego kolegi Syngletona, niż dla ciebie.
— Kapitanie, zaręczam cię, iż ani ia, ani on, nie chcielibyśmy nigdy korzystać z smutnego wypadku śmierci naszego Dowódzcy i przyiaciela. Słyszałem, iż Sytgreaw nie traci nadziei, aby Syngleton nie przyszedł do zdrowia.
— Życzę mu tego z całéy méy duszy zawołał Lawton. Mimo to, że nosa trochę zadziera, Syngleton posiada męztwo osiwiałego w boiach. Ale co mnie zachwyca, że chociażeśmy w iednéy chwili upadli obydwa, żołnierze nasi zachowali się iak tylko można naylepiéy.
— Powinienbym ci podziękować Kapitanie za to oświadczenie, lecz skromność moia nie pozwala mi niezasłużone odbié-