Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/211

Ta strona została przepisana.
209
ROZDZIAŁ IX.

na ziemię i tak się dobrze przyczaił, ze kilka razy przeieżdżali około niego żołnierze, a spostrzedz go nie mogli. Po nieiakim czasie sądząc, źe iuż znacznie o podal odiechać musieli, wstał i zaniechawszy ucieczki do lasu, udał się niby wtył kawaleryi, sprawdzaiąc na sobie to przysłowie, że strach nóg dodaie.
Przebył Charybdy, aby wpadł na Scyllę, gdyż niewiedząc zbliżał się ku głównemu oddziałowi, który chorąży za sobą prowadził. Lawton ciągle czatuiąc na niego zoczył go zdaleka. Harwey Birch! krzyknął wówczas, chwytaycie, albo go zabiycie! kilka karabinowych wystrzałów rozległo się w tym momencie po rosie, a nieszczęśliwy kramarz świszczące około siebie kule usłyszał.
Poluią na mnie iak na dzikie zwierze, i kto ieszcze? pomyślał sobie: życie zdawało mu się ciężarem, i iuż chciał się poddać wręce nieprzyiaciół swoich, lecz natu-