Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/212

Ta strona została przepisana.
210
SZPIEG

ra przemogła nad rozpaczą. Wiedział dobrze, iż ieżeli schwytanym zostanie, tyle nawet względu na niego miéć nic będą, aby go pod sąd oddali, lecz że iednéy godziny bez żadnych form proccssu, bez wyroku, haniebną śmiercią ginąć mu każą. Już raz bliskim był poniesienia tak smutnego losu, i tylko szczęśliwém zdarzeniem, uniknąć go potrafił. Zebrawszy zatém wszystkie swe siły, uciekał bez wytchnienia: przypadek zrządził, iż natrafił na zwaliska starego gmachu, oparkanione z iednéy strony nadgniłym iuż płotem, któren przeskoczył w nadziei, iż po za temi ruinami uyść zdoła natarczywości nieprzyiaciół swoich. Nie zbyt daleko leżała skalista znaioma mu góra, na którą byle się dostał, mógł żartować z nieprzyiaciół swoich. Lecz Lawton był na ich czele, widział gdzie się schronił: spiął zatem konia ostrogami, przesunął przez niską za-