Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/39

Ta strona została przepisana.
37
ROZDZIAŁ II.

— Z rozsądku dowodzącego, przerwała uszczypliwie Franciszka, podchwytuiąc go za słowo.
— Przewybornie! rzekł Pułkownik. Chciał ieszcze cóś do tego powiedziéć, gdy w tém śmiech głośny dał się słyszeć w pobliższéy sali. Wstała Miss Peyton i drzwi uchylaiąc wpatrywać się zaczęła w nieznaiomego, który siedział podedrzwiami, i całéy rozmowie przysłuchiwać się zdawał. Po chwili podniósł się ze swego mieysca, ukłonił się grzecznie damom, maiąc ieszcze uśmiech na ustach, i w oczach maluiący się wyraz radości.
— Ach! to ty Panie Dunwoodi! zawołała Sara. Jakimże przypadkiem znayduiesz się w tym pokoiu, i czemuż do nas nie przyidziesz? prosiemy do siebie gdzie ciepléy i widniéy.
— Nieskończenie ci iestem wdzieczen, Miss Saro! lecz pozwolicie Panie, iż na ten raz służyć im nie mogę — Brat wasz rozkazał