Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/40

Ta strona została przepisana.
38
SZPIEG

mi zaczekać na siebie w tym pokoiu, przyrzekaiąc iż sam wkrótce nadeydzie: godzinę czekałem na niego, nie przyszedł, zostać mi téż dłużéy trudno; śpieszyć muszę, abym dziś ieszcze z nim się zobaczył.
W tych słowach pozdrowił z uszanowaniem damy, Pułkownika lekkim ukłonem i wyszedł.
Franciszka udała się za nim aż do sieni, i odchodzącego z zarumienieniem zapytała:
— Czego téż nas opuszczasz Panie Dunwoodi? Henryk zapewne przyidzie iuż nie długo.
Dunwoodi wziął ią za rękę — Przedziwnieś się znalazła droga kuzynko? rzekł do niéy. Nie zapominay nigdy o tym kraju w którymeś się zrodziła. Pamiętay, iż ieżeli oyciec twóy przerobił się na Anglika, tyś zawsze córką Amerykanki Peyton.
— Trudno żebym o tém zapomniała, odpowiedziała z uśmiechem: moia ciotka mi