Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/50

Ta strona została przepisana.
48
SZPIEG

Harper przybył ostatni, a wybadawszy wprzód porę czasu, oświadczył Panu Warthon, iż zniewolonym zostaie korzystać z iego gościnności, któréy gdyby nie taki czas słotny, nigdyby nadużywać nie śmiał. Warthon odpowiedział grzecznie, lecz troskliwość rodzicielską na pierwszym maiąc względzie, z całéy duszy wymówić mu się pragnął. Henryk przybrał na siebie pierwszą swą postać, chociaż myśląc i czuiąc otwarcie, nawet z potrzeby zdradzać siebie nie umiał, i iedynie co naleganiom oyca dał się do tego namówić. Pozdrowili się oni oboiętnie z Harperem, nie przemówiwszy ani słowa do siebie. Franciszce tylko zdawało się dostrzedz złośliwy uśmiech na ustach cudzoziemca, lecz i ten nie miał trwać iak chwilę, i ustąpił mieysca łagodnym rysom dobroci, które oznaczały iego charakter i uczucia.
Zasiedli iuż byli wszyscy do stołu, kiedy Cezar położył przed Panem swoim ma-