Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/51

Ta strona została przepisana.
49
ROZDZIAŁ III.

łą paczkę, i stanął za nim opieraiąc się o poręcz iego krzesła, z nieiaką poufałością lecz razem z naywiększém poszanowaniem.
— Co to iest, cóżeś mi ty przyniósł Cezarze? zapytał się Warthon, z niespokoynością trudną do opisania.
— Tytuń Panie: bardzo dobry tytuń: Harwey Birch przyniósł go dla Pana z New-Yorku.
— Nie przypominam sobie czym go o to prosił, rzekł Warthon spoglądaiąc pilnie na Harpera, ale kiedy kupił go dla mnie, rzecz słuszna żebym mu zapłacił.
Harper przerwał tymczasem swoie śniadanie, i ciągle mierzył okiem to Pana, to sługę, naymnieyszego iednak nie okazuiąc po sobie pozoru, któryby mógł iaki dawać powód, do różnych domysłów.
Nowina o przybyciu Bircha mocno ucieszyła Sarę, zerwała się od stołu, i zaleciła Cezarowi, iżby go do pokoiu zaprosił, lecz w tym momencie przypomniawszy so-