Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/6

Ta strona została przepisana.
4
SZPIEG

portu, stanął niebawem przed niską w ziemię zapadłą chatą, w któréy nędza zdawała się obrać swoie siedlisko. Trudno iednak było wybierać, potrzeba do wszystkiego zmusza, nie zsiadaiąc przeto z konia, do drzwi zastukał.
Kobieta średniego wieku równie tyle obiecuiąca co ićy mieszkanie, z wielką ostróżnością drzwi uchyliła i boiaźliwyin zapytała głosem, czegoby żądał.
— Schronienia od burzy, na którą się zanosi, odpowiedział cudzoziemiec, a przezedrzwi na wpół otwarte, rzuciwszy okiem w głąb izby, stracił zupełnie nadzieię iżby po całodzienném znużeniu, iakikolwiek mógł znaleść dla siebie przytułek.
— Sama iestem w tym domu, rzekła nieukontentowana gospodyni, albo to wszystko iedno, iż stary móy Pan, iest tylko ze mną. Nie możemy nikogo pomieścić zwłaszcza w tych czasach w iakich iesteśmy, człowiek radby nikogo nie widział. Ale iedź ztąd o pół