by sobie wzaiemne powierzyć chcieli swe myśli.
— To stara wiadomość, zawołał kapitan Warthon, udaiąc, ze go nibyto mało obchodzi.
— Nic ma temu pięć tygodni iak się to zdarzyło, rzekł Kramarz.
— I ta exekucya czyż iuż tak iest głośną? zapytał stary Warthon lękliwym głosem.
— Alboż to mówić ludziom, można zabronić? odpowiedział Harwey układaiąc swoie towary.
— Prawdaż to, że poruszenia woysk, czynią trudne i niebezpieczne przeprawy dla podróżnego? zapytał Harpér wpatruiąc się ciągle w Kramarza.
— Na to zapytanie Birch się zmieszał, upuścił kilka pudełek z wstążkami które w ręku trzymał, i w mieysce odpowiedziéć z tą oboiętnością, z iaką zwykle wpodobnych rzeczach przesadzał, w tym razie przybrał ton poważny, niby dla okazania iż więcéy
Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/65
Ta strona została przepisana.
63
ROZDZIAŁ III.