mili, uday się do zamku, tam i dobrze cię przyimą i nic nie zapłacisz, u nas zaś nic nie znaydzicsz, bo my sami żyć z czego nie mamy. Gdyby tu był ieszcze młody Pan, toby sobie postąpił, iakby tam chciał, ale kiedy to niczego nie słucha; tylko swoiemu rozumowi wierzy: coby miał siedziéć spokoynie w domu, to on lata po świecie, Bóg wie za czém, i umrze téż włóczęgą. Tak to; takie to przeznaczenie Harweya Bircha.
Skoro Cudzoziemiec usłyszał, iż o pół mili znaydzie dom inny, okręcił się płaszczem, i zwróciwszy konia, nie chcąc w dalszą wdawać się rozmowę, miał iuż co prędzéy pośpieszyć, gdyby go imie Bircha nie było mimowolnie wstrzymało.
— Jak to! zawołał, miałożby to bydź mieszkanie Harweya Bircha? chciał do tego drugie ieszcze dodać zapytanie, lecz się pomiarkował i zamilkł.
Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/7
Ta strona została przepisana.
5
ROZDZIAŁ I.