Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/77

Ta strona została przepisana.
75
ROZDZIAŁ IV.

— Ufam ci, zawołał, ufam z całéy méy duszy; i na cóż mi się zresztą moia maskarada przydała? ale iakimże sposobem poznać mnie mogłeś?
— Tak są znamienite własne twe rysy kapitanie, rzekł Harper z lekkim uśmiechem, iżbym ci nigdy nie życzył abyś się miał przebierać. Chociażbym cię nigdy nie znał, i żadnych do poznania ciebie nie miał innych środków, sądzę i ten dostateczny mi iuż bydź powinien. I w tém wskazał mu na portret zawieszony na ścianie, wystawiaiący oficera Angielskiego w mundurze.
— Pochlebia mi to, rzekł Henryk uśmiechaiąc się, iż lepiéy wyglądam na portrecie, niżeli przebrany. Dobry iednak z Pana znawca, kiedyś mnie poznał.
— Potrzeba i doświadczenie, uczy wszystkiego człowieka, odpowiedział Harper i wstał z krzesła. Postępował był właśnie ku drzwiom, gdy Franciszka pobiegła ku