Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/89

Ta strona została przepisana.
87
ROZDZIAŁ IV.

gła natychmiast na wał ogrodowy. Powietrze samym aromatem tchnąć się zdawało, i chociaż czasami ieszcze czarne, po nad ziemią zwieszone, snuły się obłoki, na zachodzie iednak całkiem się wyiaśniło, iakby z iesienném przyiściem, obumieraiąca natura, do nowego życia powrócić miała.
— Co za wspaniały widok! rzekł Harper do siebie półgłosem i w zapomnieniu iż nie sam był tylko. Jak wielki, iak świetny obraz, i kiedyż skończą się nieszczęścia oyczyzny moiéy! kiedyż tak pogodne słońce, dla chwały iéy i szczęścia zabłyśnie!
Franciszka będąc blisko przy nim, sama iedna usłyszała co mówił, i spoyrzawszy na niego nieznacznie, uyrzała go z odkrytą głową, z wzniesionemi wgórę oczyma, zdaiącego się zasyłać modły swe do nieba. Jego spokoyne melancholiczne rysy, ożywiał naysilniéyszy zapał, który tylko miłość oyczyzny, i cierpienia dla niéy wzbudzić są zdolne.