Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/92

Ta strona została przepisana.
90
SZPIEG

iego powierzchni pianą zbielonéy: i powstawały one, wzmagały się i rosły wraz z falami, które niemi miotały, i raz ie na, wierzch wznosiły, drugi raz porywały z sobą, i w raz z niemi w bezdennéy ginęły przepaści. Nikt na to nic zważał oprócz jednego Kramarza. Stał on blisko Harpera, i za każdym razem gdy owe punkta wydobywały się zpod bałwanów, on kilka kroków postąpił, głowę wyciągnął i na palce się spinał, iakby chciał uróść na Olbrzyma, coby rozeznał te niedościgłe przedmioty, i ciekawość iego zaspokoił.
W kilka chwil iednak przystąpił do zebranéy pomiędzy sobą familii, spoyrzał śmiało na Harpera, i wolnym rzekł głosem:
— Woyska Królewskie iuż wyruszyły, i są naprzeciw nas.
— Któż ci to mógł powiedzieć, zapytał kapitan Warthon. Bóg zresztą przysłałby