Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/94

Ta strona została przepisana.
92
SZPIEG

ła też także wyiść z Wirginii, nie zadługo zatém bić się zaczną w tych tu stronach. Podczas gdy tak z sobą rozmawiał, ani oka nie spuścił z Harpera, który naymnieyszego nie okazuiąc po sobie poruszenia, zdawał się spokoynie zmiany powietrza używać.
Z tém wszystkiém po chwili skoro Birch zamilkł, Harper obrócił się do swego gospodarza, i oświadczył mu, iż maiąc ważne zatrudnienia, za któremi pośpieszać musi, chciałby korzystać z pięknego wieczora, i ieszcze kilka mil uiechać. Uradowany w duchu Warthon, iż się takiego gościa pozbędzie, nawet przez grzeczność zatrzymywać go nie chciał, i rozkazał, aby mu natychmiast konia iego okulbaczono.
Skoro to Kramarz usłyszał, cały iak na szpilkach bydź się zdawał: to wychodził, to znowu nazad powracał, a iego oczy pełne ognia, przelatywały ustawnie, to na morze, to na Harpera, to zresztą na stajnię,