Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/96

Ta strona została przepisana.
49
SZPIEG

— Zapewne, zawoła! oyciec nie myśląc iuż o zgubnym losie syna; mam prawo spodziewać się po tobie, szlachetny cudzoziemcze! iż nie wydasz odkrycia, któreś winien gościnności moiéy.
Harper zmarszczył czoło, obrócił sic z żywością ku Warthonowi, lecz w momencie umiarkowanie zaięło mieysce uniesienia, i odpowiedział uprzeymie:
— Nic takiego nie dowiedziałem się przez ciąg bytności moiéy w twoim domu, szanowny Panie! czegobym wprzód nie wiedział: i może bydź ieszcze szczęściem dla syna twoiego, że wiem o iego tu pobycie, i o powodach które go do tego skłoniły.
Pozdrowił na nowo wszystkich, wsiadł na konia i cwałem popędził — Birch dopóty go z oczu nie spuścił, póki mu w wąwozach nie zginął, i gdy iuż daléy nie widział, westchnął głęboko, iakby zrzucił z siebie ów ciężar iaki go uciskał.