Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/102

Ta strona została przepisana.




ROZDZIAŁ IV.

Nie widzę iuż na czoło starca spadaiących,
Tych ubielonych włosów, szacunek rodzących;
Już on w swoiém spoyrzeniu, więcéy nie dziedziczy
Téy proszącéy postawy, téy wdzięczuéy słodyczy.
On na łonie szczęścia spoczywa w téy dobie,
I dla czegóż myśl wsmutnéy zatapiać żałobie?
O tym, który iuż palmę pozyskał zwycięztwa
I swoiéy cierpliwości, i swoiego męztwa.

Krabbe.

Przyiętym iest w Ameryce zwyczaiem, iż pochowanie zmarłego, nigdy dłużéy nad dwadzieścia cztery godzin trwać nie może, tém więcéy Harwey w przykrém położeniu swoiém, nie miał potrzeby zwlekać pogrzebu oyca swoiego. Kilku pobliższych sąsiadów, zebrało się na oddanie ostatniéy