Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/104

Ta strona została przepisana.
102
SZPIEG

że ie piérwszy raz podniósł, gdy spostrzegł naygłównieyszego swego nieprzyiaciela, i z razu iuż chciał był uciekać, gdyby chwila rozwagi nie kazała mu zapomnieć o własném niebezpieczeństwie, aby powinności syna dopełnił. Nie bez zadrżenia iednak przeszedł obok Lawtona, który zdjął kapelusz, i wraz z doktorem udawszy się za ciałem, w głębokiém obok siebie iechali milczeniu, dopóki konwóy pogrzebowy na drogę do cmentarza prowadzącą nie zawrócił.
Wówczas Lawton chciał mu towarzyszyć na samo mieysce, lecz gdy mu Sytgreaw przedstawił, iż spóźnią się do Cztero-Kątów, obydwa zmówiwszy wieczny odpoczynek za duszę zmarłego, zwrócili konie, i zmierzchającą się iuż porą do tego miasteczka zmierzali.
— Ze wszystkich sposobów iakie człowiek obmyślił sobie do złożenia szczątków swoich, który ci się naylepiéy podoba? zapytał W końcu doktor towarzysza swego. W ie-