Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/106

Ta strona została przepisana.
104
SZPIEG

wania, niżelim spodziewał się wchodząc do woyska.
— Ileż razy naprzykład do roku?
— Dwanaście! naywięcéy na honor ci powiadam, i to iedynie co z przypadkowych potyczek korzystać mogę, inaczéy w woynie żołnierze nasi rąbią bez litości, że zawsze trudno mi znaleźć, pomiędzy trupami takiego, coby mi do mego rozbioru mógł bydź użytecznym; słowem szczerze ci powiadam, że i dwunastu nie mam nawet do roku.
— Dwunastu! iak to! znowu, kiedy ia sam więcéy ci ich przez rok dostarczę.
— Ah Lawtonie! gdybyś choć raz chciał się przekonać, iż ranni twoi, na nic nie przydadzą się sztuce lekarskiéy: gdyż rąbiesz bez względu i uwagi na ludzkość samą. Jako twóy przyiaciel, nie mogę zamilczeć iż masz barbarzyński sposób walczenia. Nietylko że bez potrzeby odbierasz życie, równym swym bliźnim, ale nadto ich cia-