Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/115

Ta strona została przepisana.
113
ROZDZIAŁ IV.

na sobie, iż tak niegodnie oszukanym został w sprzedaży, o którą kilką wprzód godzinami ułożył się.
— To dobrze, rzekł spekulant, kiedy nie chcesz kończyć ze mną, chowam pieniądze, ale iutro rano może znaydziesz iakiego innego kupca, co za cały twóy maiątek, nie da nawet setnéy części dollara.
— Przyimiy Harweyu, przyimiy! rzekła Katy, widokiem pieniędzy złudzona.
Usłuchał kramarz iéy rady. Stało się! zawołał, przyimuię! dom do ciebie, pieniądze do mnie należą.
Wtych słowach zgarnął ze stołu sto pięćdziesiąt dollarów złotem odliczonych, i wydzielaiąc pewną część dla Katy, rzekł do niéy: gdybym miał inne sposoby zapłacenia zasług twoich, wolałbym wszystko utracić, niżeli pozwolić iżbym, takim podstępem zdradzonym został.
— Możesz ieszcze i to utracić, co masz, rzekł spekulant z piekielnym uśmiechem,