Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/116

Ta strona została przepisana.
114
SZPIEG

wychodząc z nowo odziedziczonéy Birchów dziedziny.
— Dobrze mówi, rzekła Katy za nim spoglądając, zna ciebie Harweyu, i równie zemną myśli, iż wszystkie twe zbiory, zabiegi, starania twoie, nigdy żadnego nie przyniosą ci pożytku, ieżeli nie będziesz miał kogo, ktoby szczerze zaymował się tobą, i swóy własny interess do twego przywiązał.
Kramarz zaięty swym w drogę wyborem, zdawał się nie uważać na to przedstawienie, zawsze życzliwéy Katy, która wdzięczna oycu, przywiązana do syna, lat tyle w słodkich przeżywszy nadzieiach, chociaż w nich zawiedziona, choć iéy wynadgrodzenie nie odpowiadało kilkoletnim zasługom, chociaż z resztą Harwey Birch oziębłym zawsze dla niéy okazywał się, w chwili iednak, gdy wiecznie rozłączyć się iuż miała z tym domem, gdzie część wieku swoiego przeżyła, smutek i litość nad