Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/122

Ta strona została przepisana.
120
SZPIEG

że dla ciebie iuż w ostatnich chwilach umieraiącego oyca, tyś mnie zruynował, i cały móy maiątek mi wydarł? Czegóż więcéy chcesz odemnie?
— Krwi twoiéy.
— Tak, aby odebrać naznaczoną nagrodę. Równie iak Judasz, chcesz się ceną méy krwi zbogacić.
— I śliczną ceną! pięćdziesiąt gwineów, to nie bagatela, ieszcze takiém złotem, iakiém ta stara czarownica płaci, rzekł Skinner pokazuiąc na Katy.
— Masz zawołała, masz tu piętnaście gwineów, pozwól Harweyowi godzinę czasu, i natychmiast nas opuszczay.
— Godzinę! rzekł Skinner, mierząc pieniądze oczyma.
— Tak nie więcéy — Weź, i zrób te przynaymniéy łaskę.
— Stóy! zawołał Harwey, nie ufny temu złoczyńcy.