Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/123

Ta strona została przepisana.
121
ROZDZIAŁ IV.

— Nie potrzebuję iéy zaufania, rzekł Skinner, chowaiąc do kieszeni piętnaście gwineów: nie chciałem od niéy tylko pieniędzy, i te trzymam w mém ręku. Co do ciebie nie długo odpowiesz mi na szubienicy za zuchwałość twoię. Daléy, marsz.
— Niech i tak będzie! rzekł kramarz poddaiąc się swemu przeznaczeniu. Prowadź mnie do Majora Dunwoodi. Surowy, i mściwy, nad nieszczęśliwym litować się iednak umie.
— Do Maiora Dunwoodi! nie, nie! tak długiéy podróży nie mam ochoty odbywać, w towarzystwie takiego, iak ty łotra. Zresztą ten Pan Dunwoodi, pozwolił uciéc dwom, czy trzem buntownikom. Kapitan Lawton iest tu trochę bliżéy, i w iego ręce oddać cię myślę. Co mówisz? wszakże ci to podchlebiać powinno, że będziesz wieczerzał z kapitanem Lawton, i że dziś ieszcze możesz bydź w raiu. Spodziewam się, że przecie i kapitan każe mi wypłacić