Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/131

Ta strona została przepisana.
129
ROZDZIAŁ V.

żonym różnemi wiktuałami, iakie obecność iéy miłą i pożądaną czyniły. Dniem zawsze wprzódy, gdzie woysko przyiść miało, ona ie wszędzie poprzedzała, obieraiąc sobie naypierwéy dogodne dla swych handlowych widoków schronienie. Biegłość w téy mierze miała nadzwyczayną. Często wózek iéy służył za oberżę, i często téż żołnierze wystawili iéy obszerny szałas, z gałęzi lub innych materyałów, iakie znaleźli pod ręką. W Cztero-Kątach zaymowała ona stare rudera, po dawnym w téy Palmirze właścicielu, któren przechodami, i rabunkiem woysk obydwóch nieustannie nękany, z połową mieszkańców wyrzekł się swego dziedzictwa. Nowa gospodyni, w iednym z kilku zniszczonych pokoi, kazała pozalepiać potłuczone w oknach szyby, trochę go pobieliła, i ten stanowił tak nazwaną izbę gościnną. Żołnierze stali po stodołach i domach w miasteczku, Officerowie zaś mieścili się ra-