Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/134

Ta strona została przepisana.
132
SZPIEG

łowéy butelki srebrem oplatanéy, i tak sobie smak popsułem, że z miesiąc twego kok-tailu, w usta wziąść nie myślę.
— Alboż to tylko w kryształach i srebrze dobre się mieści, rzekła Betty z przenikaiącém weyrzeniem: móy kok-tail godny dyamentowego naczynia.
— Co ona mówi? zapytał z żywością Lawton doktora. Ta szczeblotliwa sroka sama nie wie co plecie, i któż ią zrozumiéć potrafi.
— Bez wątpienia, nieinny to iest skutek, tylko osłabienia władz umysłowych, zrządzony częstém używaniem mocnych napoiów, odpowiedział doktor podnosząc zwolna lewą nogę z konia, aby na prawą zsiadł stronę.
— Dobrze móy łaskawy doktorze, rzekła Betty przytrzymuiąc mu strzemię, i mrugnąwszy okiem na kapitana dodała: czekałam z téy strony, bom zawsze widziała dragonów, iż prawą nogą zsiadaią. Lecz