Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/139

Ta strona została przepisana.
137
ROZDZIAŁ V.

wet śpiący, ocknęli się długo oczekiwaném wezwaniem.
Sam tylko Dunwoodi, siedząc w kącie przy kominie zdawał się bydź głęboko zamyślonym, i żaden z Officerów przerywać mu iego dumania nie śmiał. Uyrzawszy wchodzącego Kapitana z Doktorem, wstał on naprzeciw nich, uścisnął serdecznie pierwszego za rękę, i z prawdziwą przyiacielską troskliwością, zapytał drugiego o stan zdrowia Kapitana Syngleton. Poważne wówczas panowało milczenie, lecz gdy powrócił na mieysce iakie wprzód zaymował, dawna poufałość, wolność wmówieniu, dowcipne żarty, wzaiemne opowiadania, ożyły na nowo i wciąż trwały, dopóki ie ważnieysza nie przerwała sprawa: Betty bowiem różne sporządzone przez siebie potrawy ustawiać zaczęła na stole, lecz z taką niezgrabnością, w takim nieładzie, iżby niezmiernie zgorszył się Cezar, gdyby widział ten brak porząd-