Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/141

Ta strona została przepisana.
139
ROZDZIAŁ V.

i pił w iéy domu. Zdawało iéy się, iż proźby iéy i nalegania należały do apetytu iéy gości, i często ich nieszczędząc, tak ich niemi zmordowała, iż uprzedzaiąca z téy strony iéy gościnność, w nudzące zamieniała się natręctwo; w takiém samem będąc położeniu Kapitan Lawton, chciał co predzéy pozbyć się ustawicznie przymuszaiącéy go do iedzenia gospodyni, i w téy myśli przypuścił szturm do baszty mięsiwa wznoszącéy się na środku stołu, zdobył z niéy kawałek czarniawego mięsa, i żuiąc go ze dwie czy trzy minuty, gdy go żadnym sposobem przełknąć nie mógł, rzekł wesoło:
— Matko Flanagan, chciéy nam powiedzieć co było za iedne owo stworzenie, którego te smutne pożywamy szczątki.
— Niestety! to moia Yenny, odpowiedziała szynkarka nieukontentowana żartem Kapitana, równie iak przypomnieniem sobie straty biednego bydlęcia, które na śmierć