— Nie mało czasu strawiłem, nimem schwytał tego łotra, rzekł Skinner zbliżaiąc się ku majorowi, spodziewam się, iż zaliczyć mi teraz każesz nadgrodę, która podług przyrzeczenia, złotem wypłaconą bydź miała.
— Majorze Dunwoodi! rzekł Officer będący tego dnia na służbie wchodząc do izby, patrol nasz doniósł w téy chwili, iż przed dwiema godzinami, spalił się dom ieden w okolicy, gdzieśmy niedawno nieprzyiacicla pobili.
— To chałupa Kramarza, rzekł Skinner półgłosem do kapitana Lawton, na znak radości żeśmy go schwytali, kazałem zapuścić ogień w tę iamę, gdzie się ten lis chytry ukrywał.
— Zdaiesz się bydź bardzo gorliwym obrońcą kraiu swoiego, rzekł Lawton z pogardą. Maiorze Dunwoodi, chceszże, abym tym uczciwym ludziom zapłacił, co im należy.
Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/147
Ta strona została przepisana.
145
ROZDZIAŁ V.