Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 2.djvu/151

Ta strona została przepisana.
149
ROZDZIAŁ V.

go Majorowi, i w tym momencie cofaiąc się zawołał:
— Nie! ta taiemnica ze mną zginąć musi. Znam całą iéy ważność: życia mego podobną ceną nie okupię. Wiem, na co się narażam, lecz umrę spokoyny, i mam nadzieię, iż popioły moie znieważone nie będą.
— Odday natychmiast ten papier, rzekł Major, sądząc, iż go do iakiego ważnego doprowadzi odkrycia: bydź może, iż w ostatniéy swéy chwili złagodzi twą karę, lub całkiem łaskę wyiedna.
— Nie, odpowiedział Harwey, którego żywy rumieniec mieysce bladości zaiął; on i ia powinniśmy bydź tylko o téy taiemnicy wiadomi.
— Porwiycie tego zdraycę! zawołał Dunwoodi, i ten mu papier wydrzyicie.
W tym momencie rozkaz wykonanym został, lecz Kramarz w mgnieniu oka połknął papier, nim go przytrzymać zdołano. Wszy-